niedziela, 29 września 2013

Imagin pierwszy, Część I

 Oto mój pierwszy imagin na tym blogu. Jak się podoba? Proszę o komentarze.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Gdy otworzyłam oczy i się rozejrzałam, mojego narzeczonego nie było obok mnie. Wiedziałam, że jest w studiu nagraniowym, więc nawet nie fatygowałam się iść go poszukać. Poleżałam jeszcze z 10 min, później dopiero wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic i umyłam włosy. Gdy wyszłam z kabiny wytarłam ciało i wysuszyłam włosy. W pokoju ubrałam się, a włosy spięłam w kucyka na czubku głowy. Do torebki zabrałam komórkę i podstawowe kosmetyki, a następnie wyszłam z domu, zamykając go za sobą. Po chwili byłam już u swojej przyjaciółki Nicole. Zadzwoniłam do jej drzwi, a ona otworzyła mi jak, zawsze uśmiechnięta od ucha do ucha.
-Idziemy?-zapytała cała podekscytowana
-Jasne- odpowiedziałam jej z tym samym podekscytowaniem. Wyszła z domu ubrana w czarne spodenki, krótki zielony top i wysokie koturny, koloru także czarnego . W czasie drogi do naszej ulubionej kawiarni śmiałyśmy się jak głupie ze wszystkiego.
-Patrz, to nie Justin- pokazała na stolik, znajdujący się za szybką w najlepszej restauracji w okolicy. Rzeczywiście siedział tam mój narzeczony, ale nie sam, tylko w towarzystwie bardzo ładnej blondynki. Stałam tam chwilę patrząc na nich, aż oni zbliżyli się do siebie i czule przytulili do siebie. To co wtedy poczułam, jeszcze nigdy nie miałam takiego odczucia. W jednym momencie byłam wściekła, ale i załamana. Moje oczy zalały łzy i ruszyłam przed siebie. Usłyszałam za sobą stłumiony krzyk Nicole, później poczułam mocne uderzenie, a później ciemność
                                                               Nicole *
-[T.I.]!- krzyknęłam za nią, ale ona wbiegła na ulicę i później zobaczyłam, jak jej ciało odlatuje metr, od czarnego auta, które potrąciło jej drobne ciało. Nie myślałam o niczym, tylko podbiegłam do niej i przyłożyłam palec do jej gardła, by sprawdzić puls. Kiedy go poczułam lekko odetchnęłam. Wokół nas zebrało się parę ludzi- No dalej, dzwońcie na pogotowie!- krzyknęłam i wzięłam jej ciało w moje ramiona. Z jej głowy lała się krew, a reszta ciała miała pełno ran i siniaków. Był to potworny widok zwłaszcza, że była to moja najlepsza przyjaciółka. Rozejrzałam się i w tłumie dostrzegłam też Justina. Chciałam do niego podejść i ile miałam sił przywalić w twarz, ale nie mogłam tak zostawić [ T.I]. Karetka przyjechała po 5 minutach, które były dla mnie jak godziny. Szybko wzięli ja do karetki i odjechali z migoczącym światłem na dachu. Emocje górowały nade mną, nie wiedziałam nawet kiedy podeszłam do Justina i dałam mu z liścia twarz, na której odbił się ślad z krewi na wzór mojej ręki.
- Jesteś pieprzonym dupkiem- wysyczałam do niego przez łzy i odeszłam. Skierowałam się do domu i kiedy do niego weszłam od razu pobiegłam zmyć z siebie krew i przebrać w czyste ubrania. Kiedy na moim ciele wisiała granatowa sukienka na nogi ubrałam różowe balerinki. Wsiadłam do auta i pojechałam do szpitala, gdzie zawieźli [T.I.]. Szybko wbiegłam do szpitala i gdy na recepcji dowiedziałam się, gdzie leży pobiegłam do wskazanego miejsca. Usiadłam na krześle przed salą i czekałam, aż będę mogła zapytać doktora o jej stan zdrowia. Gdy wreszcie lekarz wyszedł z jej Sali szybko do niego podeszłam
-Co z nią?-zapytałam zdenerwowana
-Nie będę ukrywał, że jej szanse na przeżycie są małe. Proszę powiadomić kogoś z rodziny
-Ona w tym mieście ma tylko narzeczonego…- zamyśliłam się, czy wciąż narzeczonego
-To proszę go powiadomić, muszę z nim porozmawiać. – wyznał i odszedł .Byłam zmieszana, czy dzwonić do niego, czy nie, ale jednak  musiałam. Wyciągnęłam telefon z torebki i niechętnie wybrałam numer Justina.
-Nicole? Co z [T.I.]- powiedział niby przejęty
-Przyjedź do szpitala, to ci powiem- odpowiedziałam mu od niechcenia
-Dobra, do 10 min będę- nic mu nie odpowiedziałam, tylko sie rozłączyłam.
                                                     Justin *
Zaraz po telefonie od Nicole ubrałem na siebie kurtkę i wyszedłem z domu. Samochodem pojechałem do najbliższego szpitala i zaparkowałem na parkingu.  W recepcji zapytałem o jej salę, a gdy dostałem informacje od razu poszedłem w wyznaczone miejsce. Na krześle przed salą, w której leżała [T.I] siedziała zamyślona Nicole. Nie pewnie podszedłem do niej i stanąłem nad nią
-Nicole… - wypowiadając jej imię, wybudziłem ją z zamyśleń.
-Oooo, jasne książę raczył się pojawił…- skomentowała i wywróciła oczami
-Co tobie?-spytałem z zapytaniem wymalowanym na twarz
-Już ty dobrze wiesz idioto- machnęła ręką- Idź do gabinetu doktora, chciał z tobą gadać.- przytaknąłem i poszedłem w stronę pomieszczenia, w którym siedzi doktor. Zapukałem, i gdy usłyszałem „ proszę” wszedłem do środka
-Dzień dobry, chciałbym się dowiedzieć co z [T.I] [T.N.]- powiedziałem zestresowany
-Ah, tak, proszę usiąść- pokazał na krzesło- zrobiłem, to co mi kazał- Panna [T.I] walczy o życie, ale niestety jedno już straciła
-Nie rozumiem- skrzywiłem się
-Była w 7 tygodniu ciąży i niestety poroniła. Przykro mi. Zobaczymy, jak sobie poradzi przez najbliższy 24 h, które są decydujące. Oczywiście, proszę być dobrej myśli. –posłał mi słaby uśmiech, lecz ja go nie umiałem odwzajemnić. Na pewno nie po tym, co usłyszałem. Wyszedłem z gabinetu, kierując się w poprzednie miejsce.
-I co?- spytała przejęta Nicole.
-Ona…- nie mogłem nic więcej powiedzieć.
-No co?-dalej dopytywała
-Poroniła i walczy o życie- te pięć słów chyba były najtrudniejszymi słowami jakie wypowiedziałem. Nicole zakryła ręką otworzoną buzię.
-Omg. Co teraz zamierzasz zrobić?-spytała, a ja spojrzałem na nią jak na idiotkę
-Z czym?-spytałem po chwili
-No z tą całą akcją z kawiarni.
-Nic tu nie ma do zrobienia.
-Kto był?-spytała ze złością w głosie
-Ta dziewczyna?- przytaknęła głową- Organizatorka
-Czego?-zdziwiła się
-Ślubu, a czego?-teraz ja byłem zdziwiony.
-Ona ci pomaga zorganizować ślub?-spytała drżącym głosem.
-A ty co myślałaś- zapytałem po chwili ciszy
-Że jest twoją kochanką- zaciszyła maksymalnie swój ton.
- Że co?!To dowaliłaś- zażartowałem
-Przepraszam cię- wytchnęła. –Myślałam, że zdradzasz [T.I.]
-Odkąd ją poznałem nie przyszło mi to na myśl. Kocham ją i jestem tego pewien jak niczego innego.- zamilkłem na chwilę.- Tak strasznie się o nią boję- w moim oku zakręciła się łza, lecz zatrzymałem ją tam. Nie mogłem pokazać, że płaczę, nie mogłem. To by oznaczało, że nie mam nadziei, a to nie prawda. Wierzę, że razem z [T.I.] zestarzejemy się. Co ja gadam, jestem tego pewien. 

Każda godzina niepewności dłużyła się niesamowicie. To uczucie zżerało mnie od środka. Teraz pragnąłem jednej, jedynej rzeczy, żeby to okazało się tanim koszmarem, ale to była niesprawiedliwa rzeczywistość. Nawet nie zauważyłem, kiedy stanął nade mną doktor.
-Panie Bieber niech jedzie pan do domu odpocząć
-Nie mogę, muszę być przy niej- wykrztusiłem.
-Rozumiem, może pan do niej wejść.- oznajmił mi i odszedł. Zabrałem z krzesła swoją kurtkę i wszedłem do jej sali. [T.I.] leżała tam przypięta do masy urządzeń, które nieprzyjemnie pikały. Widok jej posiniaczonego ciała był nie do zniesienia. Słowo daję, chciałbym się z nią zamienić. Zrobić cokolwiek, żeby tylko ona nie cierpiała. Usiadłem na małym krzesełku przy jej łóżku i od razu chwyciłem jej dłoń. Skrzywiłem się gdy poczułem, że jest zimna. Odetchnęłam nerwowo  i spojrzałem na jej bladą twarz. Mino tak wielu ran i siniaków była najpiękniejsza na świecie, bo była moja, tylko moja.
-Czemu ty to zrobiłaś.? –spytałem ją, ale wiedziałem, że mi nie odpowie.- Musisz się obudzić, słyszysz musisz! Nie możesz mnie tak zostawić. [T.I.] proszę cię obudź się. – ukryłem twarz w białej pościli, by ukryć łzy, które już od dłuższego czasu chciały wypłynąć.- Kocham cię najbardziej na świecie kochanie- dodałem jeszcze.  Pocałowałem jej dłoń i położyłem głowę na białej pościli. Nie wiem ile tkwiłem w takiej pozycji, ale byłem szczęśliwi, że mogę  dotknąć jej drobnego ciała. Poczułam jak palce [T.I.] zaciskają się na mojej ręce, więc szybko podniosłem głowę i spojrzałem na jej twarz. Dziewczyna zaczęła dziwnie kręcić głową, a następnie z jej ust wydobyło się jęknięcie.
-[T.I.] kochanie, słyszysz mnie?- szepnąłem do niej. Jej oczy się otworzyły i spojrzała na mnie smutno- Nie masz pojęcia jak się cieszę, że się obudziłaś.- odetchnęłam z ulgą i pocałowałem ją w czoło
-Nie dotykaj mnie- wykrztusiła. Jej słowa bardzo mnie zdziwiły.
-Co? Czemu?
-Ona…- nie powiedziała nic więc i skrzywiła się.
-Ta dziewczyna?-spytałem głupio. Brunetka pokiwała twierdząco głową, a ja westchnąłem
-To nie jest moja kochanka, ani nic w tym stylu. Proszę uwierz mi- spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem. [T.I.] oblizała niezdarnie usta i zamrugała kilka krotnie.
-Dobrze- odpowiedziała mi i słabo się uśmiechnęła.
-Nie pożałujesz tej decyzji- posłałem jej szeroki uśmiech- Idę po lekarza- oznajmiłem jej i jak szybko tylko mogłem pobiegłem do doktora, który się nią zajmował. Oznajmiłem mu, że się obudziła i razem poszliśmy do jej sali. Zbadał ją, przenikliwie na nią patrząc. Jego wzrok sprawił, że moje wnętrze aż się gotowało.
-Wszystko idzie w dobrym kierunku- oznajmił i wreszcie wyszedł. Jeszcze chwile i przywalił bym mu, słowo daję.
-Jus, idź do domu się przespać. Sory, że to mówię, ale kiepsko wyglądasz.- usłyszałem jej cichutki głosik.
-Wykluczone, zostanę jeszcze z tobą- usiadłem z powrotem obok jej łóżka- Kurde na śmierć zapomniałem- przybiłem tzw. <face palma> - Miałem zadzwonić do Nicole- wyciągnąłem komórkę i napisałem jej krótkiego sms-a „ [T.I.] już się obudziła i jej z nią dobrze.” Nacisnąłem wyślij, a następnie schowałem komórkę do kieszeni spodni.
-Kocham cię- spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami.
-Ja ciebie jeszcze bardziej- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Cieszę się. Nie wyobrażam sobie stracić cię- uśmiechnęła się znikomo.
- Nie stracisz. Prędzej ja stracę ciebie. Nie zasługuję na ciebie- pogłaskałem ją po włosach.
-Zasługujesz…
-Myślę, że musisz iść spać, by odpocząć. Wybacz, ale też już pójdę.
-Dobrze.
-Kocham cię- rzuciłem wychodząc z pomieszczenia
-Ja ciebie też- usłyszałem odpowiedź. Uśmiechnąłem się sam do siebie w wyszedłem ze szpitala. Pojechałem od razu do domu. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Poszedłem do naszej sypialni, gdzie  się rozebrałem, a następnie położyłem do łóżka. Byłem zmęczony, ale i tak nie mogłem zasnąć. Byłem przyzwyczajony, że [T.I.] jest do mnie przytulona. Długo jeszcze nie mogłem zapaść w sen, ale ostatecznie mi się to udało.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz