sobota, 19 października 2013

Imagin drugi cześć II


Tego imagina dedykuję mojej koleżance, która dzisiaj ma urodziny. Wszystkiego najlepszego Aga ;-) Ale i dla tych, którzy dzisiaj także je mają ;*
****************************************************************************
                                                                       [T.I.]
Chodziłam od pokoju do pokoju denerwując się. Spojrzałam w  stronę sypialni, gdzie na łóżku leżała śliczna, bielutka suknia ślubna . Głośno westchnęłam i podeszłam do niej. Wzięłam ją do rąk i przystawiłam do swojego ciała obracając się w stronę lustra. Zrobiłam obrót i ponownie spojrzałam w  lustro. Uśmiechnęłam się szeroko i położyłam suknię na łóżku. Zdjęłam swoje ubrania i ubrałam się w białą suknię
-Mamo!- krzyknęłam. Moja rodzicielka zaraz po moim zawołaniu znalazła się w pokoju- Zapniesz mi sukienkę?-spytałam jej obracając się w jej stronę. Podeszła do mnie i zapięłam zamek błyskawiczny będący na plecach.
-Pięknie wyglądasz- uśmiechnęła się do mnie.
-Dziękuję. – odwzajemniłam jej gest.
-Nie mogę w to uwierzyć, że moja jedyna córeczka wychodzi za mąż- jej oczy się zaszkliły
-Uwierz… Jestem taka szczęśliwa- pokazałam swoje śnieżno-białe zęby.
-Tak, nie jesteś już naszą malutką córeczką. Cieszę się, że wychodzisz za mąż za Justina. Jesteście dla siebie stworzeni.
-Też tak myślę.
-Musimy już chyba iść- mama spojrzała na zegarek- Tak musimy już iść- zaśmiałam się i wzięłam z łóżka swoją też białą torebkę. Mama pomogła mi zejść ze schodów, gdzie na ich końcu stał tata ubrany w ciemnoszary garnitur.
-Pięknie wyglądasz kochanie- skomentował, kiedy znalazłam się na dole
-Dziękuję- chwycił mnie pod rękę i wyszliśmy z domu. Pomógł mi wsiąść na tył auta, a on z mamą usiedli z przodu. Ruszyliśmy w stronę kościoła. Podczas drogi serce mi waliło niemiłosiernie . Emocje wzięły zenitu, gdy pojazd zatrzymał się przed kościołem. Westchnęłam głośno i otworzyłam drzwi auta. Ojciec pomógł mi z niego wysiąść i ponownie wziął mnie pod rękę. Stanęliśmy w wejściu, kiedy usłyszałam tą charakterystyczną melodię. Justin stał już przy ołtarzu ubrany w czarny garnitur, patrząc prosto na mnie. Tata przeniósł na mnie swój wzrok, a ja lekko przytaknęłam głową. Zaczęliśmy iść w stronę ołtarza. Nogi trzęsły mi się jakby były z galarety. Ojciec dał moją rękę Justinowi, a on posłał mi ten jego cudowny uśmiech…
**********************************************************************************
-Czy ty Justinie Bieberze bierzesz sobie za żoną [T.I] [T.N.] i ślubujesz jej miłość, wierność, oraz, że nie opuścisz jej do śmierci w zdrowiu i w chorobie?-zapytał ksiądz
-Biorę- odpowiedział mu Justin i wsunął złotą obrączkę na mój palec
-Czy ty [T.I.] [T.N.] bierzesz sobie Justina Biebra za męża i ślubujesz mu miłość, wierność, oraz, że nie opuścisz go aż do śmierci w zdrowi i chorobie?
-Biorę- odpowiedziałam mu i także wsunęłam obrączkę na jego palec
-Możecie się pocałować- uśmiechnęłam się lekko i razem z Justinem zbliżyliśmy się do siebie delikatnie całując. Po pocałunku odwróciliśmy się do wszystkich, a oni zaczęli bić brawo. Wyszliśmy z kościoła i wsiedliśmy do auta, którym wcześniej przyjechałam. Wjechaliśmy na parking wielkiej restauracji i wysiedliśmy z auta. Gdy wszyscy goście przyjechali weszliśmy do środka i usiedliśmy przy stole.
***************************************************************************
-Przepraszam, chciałbym coś ogłosić-zaczął Justin i chwycił moją dłoń
-Jestem w 4 tygodniu ciąży- uśmiechnęłam się. Wszyscy zaczęli bić brawo i głośno gwizdać. Usiadłam na swoje miejsce i wzięłam łyk coca-coli.
-Chodź- pociągnął mnie Justin na parkiet.  Akurat leciała wolna piosenka, więc przytuliłam się do niego i zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki. Bez wątpienia ten dzień i tą decyzję mogę zaliczyć do najlepszej w moim życiu…